Moja Jawa po małym tuningu:

 

Tak wyglądała moja Jawa w marcu 2003 roku po dziewięciu miesiącach dłubania przy niej w garażu.

 

A oto i ona - Jawa złoto - zielona...

 

Początkowo miałem zamiar gruntownie naprawić tylko instalację elektryczną, która ewidentnie była w opłakanym stanie.
Ostatecznie, jak przyszło co do czego, to instalacja okazała się jedną z ostatnich modernizacji w moim motocyklu, a poprzedziła ją gruntowna rekonstrukcja wszystkich podzespołów.

Po zakupie motocykla chciałem przede wszystkim zacząć na nim jeździć. Niestety, stan techniczny sprzętu nie budził zaufania. Stopniowo wszystko zaczęło się rozpadać i stanąłem przed dylematem, czy łatać bieżące usterki, czy zrobić gruntowny remont motocykla.

 

Zdecydowałem się na pełen remont głównie ze względu na to, że wiedziałem, iż rozłożenie motocykla na najdrobniejsze śrubki, a następnie jego złożenie pozwoli mi na przynajmniej wstępne zaznajomienie się z nową materią.

Oprócz zabiegów czysto kosmetycznych, jak pochromowanie wszystkiego co się dało, zainstalowanie bardziej estetycznej lampy na halogen H4, ładniejszych kierunkowskazów i bardziej użytecznych lusterek, moja Jawa przeszła wymianę większości elementów na nowe oraz pełen remont silnika.

 

Praktycznie wszystkie podzespoły otrzymały nowy lakier, poczynając od zbiornika paliwa, błotników, osłon bocznych, osłony kanapy poprzez lagi, podnóżek centralny, zacisk hamulcowy, a na klamkach kończąc.
Zainstalowałem również gmole - tak na wszelki wypadek oraz dla poprawy wizerunku motocykla.
Remont miał być szybki, tani i skuteczny, ale jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach i ostatecznie motocykl stanął "na własnych nogach" dopiero po dziewięciu miesiącach.
Niespodziewanie dla mnie wiele osób zostało zaangażowanych w prace nad motocyklem oraz wiele osób kibicowało tym poczynaniom. Dodatkowym atutem tych prac było poznanie wielu ciekawych ludzi, wielu fachowców i wielu miłośników motocykli.
U zwykłych postronnych przechodniów widok pracującego przy motocyklu człowieka samoistnie wyzwalał potrzebę opowiadania o własnych motocyklowych dokonaniach sprzed 30 - 40 lat, co uważam samo w sobie za ciekawe zjawisko socjologiczne.

 

 

Część prac trzeba było zlecić innym.
Mam tu na myśli spawanie, toczenie i frezowanie elementów dorabianych, szkiełkowanie silnika, szlifowanie cylindrów, lakierowanie blach, lakierowanie proszkowe ramy, obicie kanapy oraz, przede wszystkim, chromowanie niezliczonych ilości detali.
Co prawda, remontu silnika na zdjęciu nie widać, ale mam nadzieję, że widać chociaż efekt szkiełkowania zewnętrznych elementów silnika, bliżej opisanego w dziale "Warsztat".
Rama została pospawana w miejscu mocowania lewego tłumika oraz pomalowana proszkowo.
Kanapa również została obita na nowo.

 

Nie dam sobie ręki za to uciąć, ale mam wrażenie, że jest to jedyna Jawa z kierunkowskazami od Harleya-Davidsona, jednak były takie ładne, że nie mogłem się oprzeć...

Ciekawym zjawiskiem na jakie się natknąłem było to, że wiele części  - firmowych, oryginalnych części teoretycznie od tego modelu motocykla - po prostu nie pasowało, co nastręczyło wiele kłopotów i konieczność ponownego zajmowania się pracami już wcześniej wykonanymi.
Kulminacyjnymi punktami tego zjawiska były tłumiki, które zupełnie nie chciały pasować do ramy i konieczne było przerabianie uchwytów oraz ponowne ich lakierowanie, czy też kanapa, którą po zainstalowaniu nowego "zadupka" trzeba było skrócić o 2 centymetry i ponownie obić u tapicera.

  

Nie skłamię, jeśli powiem, że w trakcie prac nad motocyklem dosłownie każda część przechodziła wstępne mycie z syfu w wannie oraz miała swoje zaszczytne miejsce spoczynku na dywanie w pokoju rodziców, za co byli mi niezmiernie wdzięczni, zaś każdy pochromowany element do czasu zamontowania mieszkał we własnej chusteczce lub szmatce. 
Pośród wielu nowych elementów, jakie otrzymał motocykl, jest między innymi nowy układ wydechowy oraz wreszcie niezardzewiały i niecieknący zbiornik paliwa.

 

Białe nakładki na kołach to takie balansowanie na granicy ciekawego rozwiązania estetycznego i odpustowego kiczu, zwłaszcza w czeskim motocyklu, który nijak nie nawiązuje do tradycji chopperów czy cruiserów, ale na razie pojeżdżą, przynajmniej dopóki się nie zniszczą.

Remont motocykla pochłonął mnóstwo energii, czasu i, nie ukrywajmy, pieniędzy. Niektórzy twierdzili, że straciłem sezon jeżdżenia oraz masę pieniędzy wpakowanych w bezwartościowy sprzęt, ale w moim odczuciu nauczyłem się czegoś nowego i...

 

   ... ABSOLUTNIE NIE ŻAŁUJĘ

Tych co dobrnęli do tego miejsca, nie załamali się i
nie mają jeszcze dosyć zapraszam do obejrzenia
 jeszcze kilku

DETALI